70.3 Ironman Poznań – relacja

11 września 2022

Starty, Triathlon

Miała być połówka miesiąc wcześniej w Gdyni – chorowałem – to czas na zaplanowaną kolejną, tym razem Ironman Poznań. Nowe (stare) miejsce, do tej pory jakoś nie lubiłem (inny organizator miał swoje wpadki) i rzadko startowałem w Poznaniu. Przygotowania przed szły całkiem dobrze, chociaż z jakością nie było najlepiej. Trudne treningi nie udało mi się w całości realizować, pewnie złożyło się na to kilka czynników, od okresu po chorobie, po trudne warunki (gorąco). Ale, co tam – trzeba startować, bo to najlepszy weryfikator pracy, no i zawsze można cos nowego doświadczyć. Impreza w Poznaniu logistycznie wymaga trochę zabiegów (dwie strefy), ale jadę z synem, który tym razem tylko będzie wsparciem, więc wszystkie procedury idą nadzwyczaj szybko.

Przed zawodami….

Start:
Lubię starty o normalnych godzinach (o 9:30), nie jestem „skowronkiem”, chociaż i tak trzeba wcześniej wstać, bo wiadomo, procedury przedstartowe. W strefie zmian o poranku od groma znajomych, masa kolegów z drużyny, sporo mocnych zawodników, wszyscy ja zwykle „bez formy”, ale wiadomo jak jest…

Pływanie (1,9km):
Piękne jezioro Kiekrz, warunki świetne, boje gęsto rozstawione, pogoda idealna. Start po kilku osób standardowo, bez „pralki”, dość szybko jestem w wodzie. Początek bardzo przyjemny, płynę na swoich obrotach, nie zamierzałem w wodzie się zajechać, ale jak na mnie było w miarę mocno. Do boi nawrotowych dopłynąłem całkiem szybko, znaczy się nie dłużyło, lekka prosta i powrót. Nie było tłoku, płynąłem większość dystansu sam, czas może bez szału, ale wyszedłem w całkiem niezłym stanie.

Strefa zmian T1 (pływanie-rower):
Strefa długa, trzeba było dobiec do boiska miejscowego klubu piłkarskiego, potem wiadomo, szybkie zrzucenie pianki i wybieg z rowerem na trasę. Umiarkowanie szybko, jakoś ogarnąłem.

Jezioro Kiekrz to super akwen do takich zawodów…. gdzieś tam jetem.

Rower (90km):
Początek spokojnie, bo musiałem się rozkręcić. Przez pierwsze 5-8km nawierzchnia trochę kłopotliwa (płyty, trochę dziur), ale takie warunki mieli wszyscy, wiec nie ma co narzekać. Potem już droga idealna, do tego wiatr w plecy (lub lekko boczny), po średnim pływaniu, goniłem ile się da. Mimo, że wiatr w plecy, starałem się utrzymywać założone moce, więc wcale nie było lekko. Ale przez pierwsze ok. 40km czuło się relatywnie przyjemną jazdę, motywacja była duża, jak średnia z odcinka (mając na uwadze wolny początek) wychodziła 40 km/h. I tak pięknie było do nawrotki, bo potem pod wiatr, a mam wrażenie, że z czasem przybierał on na sile, no i skończyło się „rumakowanie”. Zrobiło się ciężej, im dalej tym bardziej czułem się zmęczony. Straciłem trochę sił, do tego zacząłem cierpieć ogólnie, agresywna pozycja czasowa przez cały czas zabolała. Jadłem rozsądnie, piłem dużo (chociaż tutaj nowości trochę i chyba za to później zapłaciłem), czułem się dobrze. Ale ostatnie 10km umęczyłem się strasznie. Czas nie najgorszy, ale nie jest to jeszcze szczyt marzeń.

Strefa zmian T2 (rower-bieganie):
Już po zejściu z roweru zgubiłem buta, wracałem… potem nie mogłem znaleźć worka (było gęsto), do tego guzdrałem się z wszystkim strasznie długo, za długo.

Ten bieg nie był udany, ale cóż…

Bieganie (21,1km):
Miało być szybko, ale nie bardzo mogłem. Pierwszy raz (nigdy wcześniej nie miałem) przez połowę dystansu walczyłem z kolką, każda próba wejścia na właściwe tempo, powodowało spore bóle brzucha (kłucia itp.) no i nie pozostało mi nic innego jak zwolnić. Tak minęły 2 okrążenia, czyli połowa dystansu, kolka odpuściła, ale się wywaliłem…. na biegu !!! Kurcze…. chwila dekoncentracji, nieuwagi i taki klops. Pozdzierany i poobijany dobiegłem do końca, już bez jakiegoś wzlotu. Bieg bardzo kiepski, poniżej oczekiwań, ale przynajmniej wyszedł porządny trening.

Mój wynik:
4 godzin 57 minuty 59 sekundy

Miejsce: 179 na ok. 630 startujących
Miejsce w kat M50-54: 10 na 60 w kategorii

Pływanie (1,9 km) – 00:35:58
Strefa zmian T1 (pływanie-rower) – 00:04:15
Rower (90 km) – 02:29:51
Strefa zmian T2 (rower-bieganie) – 00:03:03
Bieganie (21,1 km) – 01:44:43

Medal i numer

Podsumowanie:
– Ironman Poznań – w końcu świetne zawody w tym mieście, do tego miłe zaskoczenie, że Ironman Polska (w zasadzie Sport Evolution) może to zrobić bardzo dobrze; tak ja wiem, że po moich zagranicznych wojażach mam wysoko postawioną poprzeczkę, ale wydaje się, że marka (opłata) zobowiązuje; Poznań oczywiście jako miasto bardzo fajny, logistyka przyzwoita, niczego nie zabrakło na punktach żywieniowych, wolontariusze fantastyczni, a i kibice dopisali; ranga Mistrzostw Polski na średnim dystansie, spowodowała, że pojawiło się sporo mocnych zawodników, chociaż jeszcze liczba uczestników nie za dużo; ale naprawdę było super, daję kredyt zaufania;
– mój start – wiem, wiem… znowu będę narzekał, no ale co mam powiedzieć, trzeba oceniać realnie, w zasadzie start przeciętny, biegowo bardzo słaby (na treningach /to tylko treningi/ biegam znacznie szybciej), ale i tak w takiej przeciętnej dyspozycji udało złamałem magiczne 5h no i w mocno obsadzonych zawodach byłem dziesiąty; praktycznie start można potraktować jako dobre przygotowanie do Mistrzostw Świata w październiku na Hawajach, jedno ważne, nawet jak nie szło w końcówce, nie „pękłem”, biegłem wolniej, ale biegłem;
– świetny start mojego zespołu Trinergy – zajęliśmy pierwsze miejsce drużynowo, naprawdę koledzy cisną i robią niesamowitą robotę; wszystkim mocno gratuluję, no i tym razem to ja przegrałem z Januszem;

Trinergy w Poznaniu

Subskrybuj

Subscribe to our RSS feed and social profiles to receive updates.

Brak komentarzy.

Dodaj komentarz