Enea Bydgoszcz Triathlon 2018 – 1/2 IM

9 lipca 2018

Starty, Triathlon

Bydgoszcz – start na dystansie ½ IM nie był jakoś planowany. Wiem, że ta impreza mimo, że od niedawna zbiera bardzo dobre opinie, ale u mnie zadecydowały przesłanki czysto racjonalne:
– dobrze się komponuje czasowo przed celem głównym czyli pełnym dystansem Ironman na początku sierpnia;
– jest logistycznie idealny (z Warszawy tylko 2,5h) i nie musze tracić kilku dni na logistykę dotarcia, a co za tym idzie strat kolejnych dni w treningach;
– świetnie się komponuje jako mocna jednostka treningowa, na koniec dobrze przeprowadzonego tygodnia (trochę godzin i intensywności w tym tygodniu było);
– cenowo nie rujnuje (chociaż zapisywałem się na dzień przed zamknięciem zawodów)
– inne aspekty mnie mniej interesowały, ale zostałem niesamowicie pozytywnie zaskoczony, o czym później;

Generalnie to był bardzo ciekawy start, pogoda dopisała, trochę cieplej zrobiło się na biegu, ale dramatu nie było, organizatorzy i kibice nie zawiedli, a wszystko zaczęło się o 7.00 rano od pływania (upsss… no wiadomo, że się zaczęło o 4.30 od śniadania, potem strefa zmian i ogarnianie detali itd. itp.), ale do wody wskoczyłem z rana. I wyglądało to tak:

Pływanie (1,9 km):
I tu ciekawostka – coś nowego, pływanie w rzece Brda, wcześniej trzeba było przejść trasa biegową do miejsca startu na Rybi Rynek, lekka rozgrzewka i zapoznanie się z „akwenem”. Do wody wskakiwałem dość szybko (byłem w grupie mocniejszych zawodników /brany był pewnie cały dystans przy tej klasyfikacji, a nie pływanie…/). Nowe doznania całkiem fajne, widoczne dno, pełne wodorostów (raczej nie przeszkadzały), co jakiś czas widziałem idącego spacerkiem syna, intensywność w miarę przyzwoita, generalnie starałem się utrzymać równe tempo (patrząc później na dane, tak było). Pływanie było bardzo bezpieczne, brutalnej walki wręcz (tzw. pralka) z innymi zawodnikami nie było, to pewnie zaleta startu co 8 s kolejni zawodnicy, do tego z prądem (chyba wiatrem też). Ma swoje „zalety”, każdy pewnie zrobił życiówkę, ale warunki dla wszystkich były jednakowe, więc nie ma się co czepiać, a patrząc, że do czołówki straciłem 4 min., a do mocnych zawodników ok. 2 min. Nie było tak źle.

Ciekawa trasa pływacka w Brdzie

Strefa zmian T1 (pływanie-rower):
Mimo w miarę „komfortowego” pływania, błędnik mi oszalał i trochę to trwało nim doszedłem do siebie. Stąd czas zmiany nie jakoś porywający, nawet na pierwszych kilometrach roweru czułem się jakoś niemrawo.

Fajne pływanie w rzece, „wyjście smoka” (fot. z Tym żyje Bydgoszcz)

Rower (90 km):
Jak się startuje bez odpoczynku, z ciężkiego treningu, to trudno spodziewać się przyjemnej przejażdżki rowerowej (zresztą nigdy tak nie ma). To była historia, w której walczyłem z bolącymi i „drewnianymi” nogami, strasznie bolały mnie mięśnie czworogłowe (szczególnie to lewe od kolana). Praktycznie gasłem i traciłem moc z każdym kilometrem, tak przynajmniej pokazywał licznik, ale prędkość jakoś nie malała drastycznie. Starałem się, aby każde 22,5 km okrążenie (chociaż tam były delikatnie różnice) nie przekraczać w powyżej 35 min, wiec jak mocy brakowało, to składałem się aero ile się da (zresztą w sumie to się chyba podniosłem się z lemondki na chwilę z 10 razy, z czego 8 na nawrotkach), nawet tory tramwajowe „przelatywałem” prawie na pełnej prędkości. Sama jazda na rowerze może nie było jakaś trudna dla organizmu (wydolnościowo), ale nogi to dziś nie bardzo miały ochotę na współpracę. Do tego poćwiczyłem jedzenie, wepchnąłem i wypiłem więcej niż potrzebowałem (przynajmniej dla połówki), ale gdzieś muszę trenować żołądek.

Pewnie można by jeszcze niżej (lepsze aero), ale czy wytrzymam 180 km ? Już nie kombinuję…

Strefa zmian T2 (rower-bieganie):
To strefy dotarłem już całkiem zmęczony, system z koszykami przy rowerze niby prosty, ale ja się ostatnio mało z takim spotykam (na imprezach IM są worki), spowodował, że się guzdrałem jak mucha w smole. Niby proste, a jednak…

Bieganie (21,1 km):
A faktycznie to 22,5 km (organizator informował, że będzie lekko dłużej – znowu wszyscy mieli w sumie tak samo, więc nie ma się co czepiać). Można by myśleć, że skoro zdrowie zostawiłem na pływaniu i rowerze, to nie będzie już z czego pobiec. A było…, trochę znowu z perturbacjami, ale było. Pierwsze okrążenie trochę w tzw. nerwie, wybiegłem któryś tam w czołówce (heee… druga dziesiątka), przede mną nikogo, za mną też, trasę znam tylko z mapki (podobno dobrze się orientuję w terenie, podobno…) , oznaczenia takie sobie, chwilami nie byłem pewny czy dobrze biegnę, już po 2 km trafiam na Rybi Rynek (trochę dołożyłem drogi), bo na rozwidleniu nie było jasnego oznaczenia, zresztą nikogo tam nie było. Kibiców jeszcze nie było tak dużo (czekali na swoich po rowerze), dlatego mijanie każdego punktu żywieniowego powodował, że spadał mi kamień z serca. Dodatkwo opiłem się wodą (robiło się gorąco), która mi jakoś nie za bardzo podeszła i… tak, tak…skończyłem po 33 min w toalecie na 4 minutowej przerwie (tak suma summarum, przerw). Z tempa 4’30”/km, zrobiło się 5’00”/km, ale nauczony doświadczeniem, wiem, że warto robić swoje. Dalej już tylko lepiej – „oczyszczony”, zmieniam taktykę picia (biorę IZO i Colę), dojadam (mam swoje żele), podganiam z tempem ile się da, ale stosuję też technikę, którą mam tu przećwiczyć (szybki marsz przez co któryś punkt żywieniowy ok. 30-40 sek., to ma chronić trochę moje kolano). W połowie trzeciego okrążenia (ogólnie było ich 4) tempo wzrasta, na pewno dodatkowo pobudziła mnie do większej aktywności informacja od syna, że jestem na drugim miejscu w klasyfikacji wiekowej i brakuje mi do pierwszego zawodnika tylko 23 sek. (straciłem w toalecie).  Zebrałem się w sobie, odpaliłem co miałem odpalić, podciągnąłem tempo średnie do 4’39”/km, co może szałem nie jest, ale mając na uwadze wszelkie okoliczności, może być. Na metę wbiegam „ujechany”, ale spokojny (to tylko start B).

Pierwsze okrążenie w samotności.

Mój wynik:
4 godzin 34 minut 07 sekund

Miejsce: 25 na 283 którzy ukończyli
Miejsce w kat M50-54: 1 na 15 w kategorii

Pływanie (1,9 km) – 00:25:47 (rzeka i pływanie z prądem)
Strefa zmian T1 (pływanie-rower) – 00:03:21
Rower (90 km) – 02:17:45
Strefa zmian T2 (rower-bieganie) – 00:04:16
Bieganie (21,1 km) – 01:42:58 (faktycznie 22,5 km)

Numer, medal, statuetka.

Podsumowanie:
– Bydgoszcz mnie bardzo zaskoczyła, mega pozytywnie – widać, że organizatorzy włożyli tu bardzo dużo pracy. Dbałość o szczegóły, wiele rozwiązań robi ogromne wrażenie, np. ilość kładek aby udrożnić bezkolizyjnie ruch kibiców w trakcie startu zawodników, strefy zmian w halach sportowych, ilość kibiców i zachęty dla nich, zaangażowani wolontariusze, strefy finiszera, imprezy towarzyszące, wstępne posegregowanie zawodników wg. wcześniejszych wyników (komfort na trasach) czy nawet oprawa muzyczna. Oczywiście jest trochę niuansów do poprawy (przekażę je organizatorom, o trasie biegowej pisałem), ale patrząc na całość to drobiazgi;
– forma chyba rośnie i mam nadzieję, że jeśli wytrzymam najbliższe treningi i nic mi nie „chrupnie”, przyjdzie we właściwym momencie. Następny przystanek IM Tallinn;

 

Radocha na mecie.

Subskrybuj

Subscribe to our RSS feed and social profiles to receive updates.

Brak komentarzy.

Dodaj komentarz